O wpół do czwartej podjechały po nas autem panie Markowska i Milska i razem z nimi na raptem wczoraj postanowione zebranie Warszawskiego Oddziału ZLP. Przed wejściem stało sporo aut bez szoferów – prywatne auta pisarzy. Zebranie tłumne, poprzychodziły nawet żony literatów. Ma się uchwalać rezolucję, deklarację okolicznościową czy coś takiego. Ścibor-Rylski odczytał projekt rezolucji – tekst wyjątkowo niefortunny, rodzaj adresu wiernopoddańczego do nowych władz partii. Od razu wstał Jastrun i zaprotestował przeciwko projektowi. „Ten projekt należy odrzucić jako niegodny pisarzy. Trzeba przedyskutować sprawę i ułożyć nowy tekst rezolucji”. Sala natychmiast okrzykami: „Jastrun! Jastrun!” powołała go do prezydium. Zaczęły padać nazwiska kandydatów do tej komisji, padło i moje. Wstałam prosząc, aby mnie skreślono, gdyż jestem w ogóle przeciw uchwaleniu rezolucji. „To są rekwizyty przebrzmiałego czasu, nikt nie ma powodu przypuszczać, że pisarze się nie solidaryzują ze zmianami, które nastąpiły, powinniśmy skończyć z tymi ciągłymi deklaracjami” etc. Mimo to wybrano mnie i niejako przynaglono do wzięcia udziału w tej komisji. Potem zaczęła się dyskusja taka burzliwa, że chwilami sala Związku robiła wrażenie domu obłąkanych. Były jednak i akcenty, o których trudno sobie wyobrazić, że to nie sen.
Bardzo piękne przemówienie Zawieyskiego – różne krzyki, bełkoty, kłótnie. Od czasu do czasu jakby posłowie z pola bitwy wpadają ten i ów z wiadomościami z zewnątrz. Jeden z takich komunikatów przyniósł... Grzegorz Lasota. Wbiegł na trybunę niby gladiator na arenę i oznajmił, że generał Witaszewski (nazwał go jakimś popularnym snadź, obelżywym przezwiskiem) został odwołany, a na jego miejsce wiceministrem Obrony Narodowej został Marian Spychalski (świeżo wypuszczony z więzienia). „Pikanterią tej wiadomości – dodał – jest, że zaproponował to... Rokossowski.” – „I że to mówi Lasota!” – krzyknęła jakaś dama ze środka sali. Wtedy właśnie dowiedziałam się, że to Lasota, bo zmienił się tak, że nigdy bym go nie poznała (no, a ze słów tym bardziej). Z niechlujnego, kudłatego wrzaskuna zrobił się ostrzyżony, czysty, kulturalnie wyglądający przystojny chłopak. A usłyszeć z ust Lasoty, tego istnego „oprycznika stalinizmu” słowa „groziła nam haniebna interwencja wojsk radzieckich” – to dla tego samego warto było pójść na zebranie.
W czasie, kiedyśmy układali rezolucję, zjawił się Putrament i ogłosił podobno, że był telefon Chruszczowa z Moskwy... przepraszający za zachowanie się w Warszawie i wyrażający zgodę ze stanem rzeczy, jaki wytworzył się w Polsce. Ostatnim „komunikatem z placu boju” były podane nie wiem już przez kogo wiadomości z Węgier. Węgry stanęły za Polską, w pełni solidaryzując się z tym, co się u nas dzieje. W Budapeszcie wielkie manifestacje, tłum opanował radiostację, domagają się zmian w rządzie i w KC, manifestacje odbywają się pod sztandarami węgierskim i polskim, złożono kwiaty pod pomnikiem Bema. Zebranie zakończyło się więc manifestacją na cześć Węgier.
Warszawa, 24 października
Maria Dąbrowska, Dzienniki powojenne, t. 3, 1955–1959; wybór, wstęp i przypisy Tadeusz Drewnowski, Warszawa 1996.